Kyoko
Administrator
Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: ♀
|
Wysłany: Sob 21:36, 26 Gru 2009 Temat postu: Martwa strefa cz.1 |
|
|
Przerażający chłód przeszedł ich, gdy wbiegli do lasu. Ale co mieli zrobić? To była ich ostatnia deska ratunku. Żałowali, że tutaj przyjechali. Z chęcią siedzieliby teraz w domu rozkoszując się jakimś programem w telewizji. Wszyscy nie żyli! Wszyscy! Teraz oni muszą uciekać w nocy przez ciemny las. Obłąkani, wyczerpani i pewni najgorszego. Jak zostaną tutaj dłużej to umrą. A co najgorsze TO ich dopadnie. Na samą myśl o tym ich ciało zamierało ze strachu. Panika objawiała się, a chęć przetrwania wybierała najgorszą drogę ratunku. Zabić...
- Mam nadzieję, że znowu na wakacje nie wybraliście jakieś ruiny – Rzekła Patia zapalając kolejnego skręta.
- Nie... - Odpowiedzieli zgodnie chłopcy. - Tym razem to coś niezwykłego. Same się zdziwicie. - Darc spojrzał na Kelly i uśmiechnęła się.
5 znajomych ze szkoły jechało właśnie drogą prowadzącą przez drogi stanowe w Indiana. Kelly miała duże zielone oczy, blond włosy. Wyglądała na wysportowaną i taką też była. Dwa lata temu została miss szkoły. Jednak Melanie miała brązowe oczy i czarny włosy. Jej styl życia polegał na cieszeniu się każdą chwilą i każdym dniem. Nie przykładała zbyt dużej uwagi do tego jak wyglądała i czy ma makijaż. Była po prostu sobą. Przed nimi siedział Draco, przystojny brunet, który chyba połowę życia spędził na siłowni. Lee, który nie rozstawał się ze swoim laptopem. Większość ludzi w szkole uważa go za kujona, ale on nie był takim zwykłym kujonem. Nie siedział grzeczniutko na lekcjach. Był raczej typem wybuchowego i nieopanowanego blondyna. Nauczyciele zawsze dziwili się dlaczego ma on takie dobre oceny. To właśnie było tajemnicą. Ostatnim był miły i sympatyczny punk, którego włosy zawsze były postawione w czuba na żelu. Wszyscy nazywali go Back.
- Co znowu wymyśliliście? - Zdziwiła się Kelly.
- Mówiłem, że zobaczysz... - Darc nie ustępował – Tylko dziwi mnie dlaczego to wszystko jest takie tanie. - Skończył i wrócił do prowadzenia.
Droga była wyjątkowo zepsuta. Cały czas podskakiwali na wybojach. Dookoła drogi rozciągał się las.
- Zauważyliście, że tutaj nie minęło nas żadne auto? - Zaniepokoiła się Melanie.
- Nie panikuj – Spojrzał na nią Lee – Będzie więcej przestrzeni dla nas. - Po czym puścił jej oczko.
- Że też ja się na to zgodziłam. - Powiedziała i zamknęła oczy.
Nareszcie wyjechali z koszmarnej drogi. Teraz już jechali normalną asfaltówką. Po drodze zatrzymali się na stacji benzynowej, żeby zatankować do pełna. Dziewczyny poszły rozprostować nogi. Weszły do sklepu na stacji. Jednak w środku zaatakował je zapach zgnilizny. Za ladą gniły kawałki mięsa zwierzęcego. Wszędzie latały muchy, a półki pokrywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn.
- Czym mogę służyć? - Powiedział starszy mężczyzna wychodzący z zaplecza. Spojrzał na dziewczyny niepewnym wzrokiem i zmusił się do uśmiechu.
- Chciałybyśmy skorzystać z toalety. - Powiedziała Kelly.
- Toaleta się zapchała. - Sapnął starzec – Ale możecie skorzystać z mojej prywatnej. - Na myśl o korzystaniu z używał mężczyzna zrobiło im się niedobrze.
- Bardzo dziękujemy, ale jakoś wytrzymamy. - Melanie z odrazą cofnęła się od lady i wpadła na wypchanego dzika. Z piskiem podskoczyła do góry.
- Niech się panienka nie boi, jest martwy. - Staruszek zaczął się śmiać. - Nic panience nie zrobi. - Mężczyzna wyszedł zza lady i poprawił dzika – Stary Gordi. Długo na niego polowaliśmy, aż w końcu nam się udało. Lubicie dziki? - Zapytał oczekując odpowiedzi, jednak Kelly przecząco pokręciła głową – To możecie polubić – Starzec podszedł do lady i wyciągnął kawek mięsa. - Chyba jest jeszcze dobre. - - Zapakuję wam. Dobre jest z grilla. - Melanie spojrzała na rozkładające się mięso i cofnęła się z obrzydzeniem.
- Nie dziękujemy. Przyjechaliśmy tutaj zatankować. - Staruszek wrzucił mięso do skrzyni i spojrzał na nie.
- A gdzie jedziecie?
- Dokładnie nie wiemy. Wynajęliśmy domek Walterów. - Mężczyzna spojrzał na nie zaskoczony.
- Domek? Jaki domek? To rezydencja o ile nie można tego nazwać pałacem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wynajmuje tego, a co gorsza nie kupuje.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Ponieważ...
- Dziewczyny, już zatankowaliśmy, idziecie? - Powiedział Lee wchodząc do sklep.
- Do widzenia – Powiedział staruszek – Może się jeszcze kiedyś zobaczymy. - Jednak dziewczyny nie podzielały tego entuzjazmu.
- Dziwny facet – Powiedział Lee zapalając samochód.
- Dlaczego nam nie powiedzieliście? - Upierała się Melanie.
- Czego wam nie powiedzieliśmy? - Zapytał zdziwiony Draco.
- Że wynajęliście na wakacje rezydencje, a nie domek.
- Aha! Ten pieprzony staruch wam wygadał? Niech ja go dorwę... - Wkurzył się Lee...
- To miała być niespodzianka. No wiecie. Znamy się od... od zawsze i pozwoliliśmy sobie na coś znacznie większego niż jakiś tam domek. - Rzekł Back.
Przez resztę drogi nikt się nie odezwał.
- Jesteśmy – Powiedział Lee zatrzymując samochód przed metalową bramą, która się otworzyła. Melanie przetarła oczy, aby się upewnić, czy nie śni. Kelly chwyciła się przyjaciółki, aby nie upaść.
- Teraz nie możecie narzekać. - Roześmiał się Lee. - A to za całe 500 dolców na cały miesiąc.
Kelly usiadła na kamieniu i jeszcze raz spojrzała. Jej oczy nie myliły się. To co zobaczyła przechodziła wszelkie wyobrażenia. Wielka rezydencja pośrodku dzikiego lasu. Miała 2 pięta i za pewne strych również tam znajdował. Murowane ściany porastał bluszcz i inne pnącza nadając budowli charakteru. Okna zapewne nie nowe patrzyły na nich z zaciekawieniem. Do rezydencji prowadził podjazd częściowo obrośnięty trawą, a potem były wielkie drzwi prowadzące do środka.
- Mam nadzieję, że w środku jest taki piękny jak na zewnątrz. - Powiedziała Kelly i ruszyła w kierunku domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|