Kyoko
Administrator
Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: ♀
|
Wysłany: Sob 18:57, 26 Gru 2009 Temat postu: ONI cz.5 |
|
|
- Słyszysz? – Mikel zatrzymał Justina. Po szybie wentylacyjnym rozchodziły się głosy wołające o pomoc – To chyba Simon i Kris
- Nie możemy tam iść! – Chwycił go za rękę i nie pozwolił mu zawrócić.
- Nie idź tam! Już po nich! Nic na to nie poradzimy! – Spojrzał na niego przeszywającym wzrokiem. Mikel poczuł jak ciarki przeszły mu ze strachu. Chciał pomóc przyjaciołom, których zostawili. Ale mieli narażać własne życie? Oni przecież poświęcili swoje dla nich więc są im coś winni. Tylko czy ma to sens? Pakować się w śmiercionośną pułapkę?
- Ja wracam – Justyn zaskoczony spojrzał na niego i opuścił głowę – Nie mogę ich tak zostawić. Nie wybaczył bym sobie tego do końca życia – Ukradkiem zerknął na kolegę. On jedynie uśmiechnął się i położył mu rękę na ramieniu.
- Idź… Ja tu będę czekał. Jak będziesz potrzebował pomocy zawołaj – Podał mu dłoń po czym uścisnął ją.
Mikel odwrócił się i udał się i zaczął iść w kierunku miejsca z którego wcześniej uciekali. Nie mógł przecież tak zostawić ich. Gdy dotarł już na miejsce i zeskoczył na ziemię, zdumiony zauważył, że nikogo tu nie ma. NIKOGO! Nic nie leżało no łóżkach i nie było słychać żądnych dźwięków. Spojrzał w stronę drzwi. Były szeroko otwarte a na nich spływała stróżka świeżej, purpurowej krwi. Podszedł i nagle usłyszał sapanie. Stanął na dole schodów i spojrzał w górę. Dostrzegł oddalające się postacie, które za chwilę znikły w drugim korytarzu.
Powoli wszedł po schodach i oparł się o ścianę. Serce biło mu jak oszalałe i czuł potworne ciśnie w głowie. Strach? Z pewnością ale bardziej ciekawość. Odbezpieczył broń i udał się za trupami. Żaden z nich się nie odwrócił. Szły wolno i głośno sapały. Niektóre z nich pełzały po ziemi. Pytanie jakie mu się nasuwało brzmiało tylko: dokąd one zmierzają? Wtedy usłyszał wołanie Krisa. Był wśród nich. Jeden z nich musiał ciągnąć go wcześniej nieprzytomnego po ziemi. Jednak głos Krisa był słaby, brzmiał tak jakby mężczyzna nie miał już siły. W końcu go zobaczył. Miał rację. Jeden z trupów ciągnął go za nogi. Trupy zatrzymały się przy drzwiach do gabinetu. Wystraszony Mikel schował się szybko pod szpitalne łóżko. Jednak nie zatrzymały się z jego powodu. Drzwi gabinetu wolno się otworzyły i wyszła z nich mała, czarnowłosa dziewczynka trzymająca w rękach misia. Głowę miała nisko opuszczoną i nie patrzyła na trupy. Otworzyła szeroko drzwi po czym martwi weszli do środka.
„Czy ja oszalałem” ? Zastanawiał się Mikel
„A może teraz tylko śnię i leżę gdzieś nieprzytomny?” .
Dziewczynka odwróciła głowę w kierunku łóżka pod kutym schował się Mikel. Podniosła powoli głowę. Wtedy zobaczył jej młodą i słodką twarz. Ona uśmiechnęła się.
- Boisz się? – Zapytała i zamknęła drzwi. Powoli podeszła do niego i kucnęła przedwystraszonym mężczyzną – Wyjdź – Podała mu rękę. Mikel rozejrzał się do koła wystraszony. Po chwili wyszedł bez pomocy dziewczynki. Oparł się zdezorientowany o ścianę i kucnął – Cała sprawa w tym żeby się nie bać – Ponownie pokazała swoje lśniące białe ząbki.
- Co ty tutaj robisz tak sama? Jak się tutaj dostałaś? – Mikal po chwili dopiero odzyskał zdolność normalnego myślenia.
- Jestem tu od zawsze – Mikel usiadł na ziemię i oparł głowę o ścianę – I nie jestem tutaj sama – Mężczyzna drgnął gdy usłyszał to przeraźliwe sapanie dobiegające z końca korytarza. Spostrzegł wtedy idąca w ich kierunku rudą kobietę, którą widział wcześniej martwą na łóżku. Kobieta wolno podeszła do dziewczynki i minęła ją obojętnie. Ona natomiast podbiegła do drzwi i otworzyła je. Kobieta weszła do środka.
- To moja mama – Zamknęła drzwi.
- Słuchaj. W środku jest moich dwóch przyjaciół… Możesz im jakoś pomóc?
- Nie – Mikel opuścił głowę – Ale ty możesz. Wystarczy, że pokonasz strach.
- To znaczy? Możesz mówić jaśniej?
- Wejdź do środka to sam zobaczysz – Dziewczynka otworzyła po raz kolejny drzwi. Mikel wstał powoli i podszedł do drzwi. Zajrzał ostrożnie do środka. Sala była duża. Wyglądała na świetlicę dla dzieci ze szpitala. Trupy były w środku i co dziwne, nawet nie spojrzały w jego kierunku. Stały przy szerokim oknie i patrzały przez nie na zewnątrz. Słońce właśnie zachodziło i wspaniale wyglądało na wieczornym niebie.
- Oni chcieli się tylko wydostać – Dziewczynka stanęła przy nim.
- Co?
- Zamknęli im drogę do wyjścia kiedy ten wirus się wydostał. A oni chcieli tylko uciec a teraz tutaj są.
- Skąd ty o tym wiesz?
- Powiedziały mi. One rozmawiają ze sobą tylko, że wy tego nie rozumiecie. Myślicie, że to bezmózgie trupy, które umieją jedynie zabijać. Nie jesteście pierwsi. Przed wami było wielu ludzi z karabinami ale wszystkich spotkał taki sam los, zgubił ich strach…
...ciąg dalszy nastąpi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|