Forum www.unmei.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
ONI cz.6 - ostatnia.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.unmei.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania/historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kyoko
Administrator



Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Sob 19:09, 26 Gru 2009    Temat postu: ONI cz.6 - ostatnia.

Maikel chciał spojrzeć na dziewczynkę ale jej już nie było. Rozpłynęła się w powietrzu. Nie robiąc większego hałasu wyszedł z pokoju i zamknął ostrożnie za sobą drzwi. Nawet nie myślał o tym żeby robić hałas aby nie zwrócić na sobie uwagi stojących przy oknie trupów. Wiedział, że teraz jedynie może zgubić go strach, lęk przed tym czego nie rozumie, przed tym czego tak bardzo się boi. Ale opanować wszystkie emocje przecież nie jest tak prosto. Adrenalina sama podnosi się i opada. Teraz był już spokojny i myślał jedynie o tym żeby się wydostać, ale w pierwszej kolejności musiał znaleźć Justina. W końcu dotarł do kostnicy i wspiął się do szybu wentylacyjnego.
- Maikel to ty? – Usłyszał z daleka.
- Tak – Poczuł ulgę, że nie został sam, a jego kumpel nadal żyje – Czekałeś – Uśmiechnął się.
- Bo wiedziałem, że wrócisz.
- Słuchaj wracamy.
- Co?! Żeby pakować się tam skąd uciekaliśmy?
- Nie możemy uciekać.
- Co ty bredzisz?
- Za długa historia – Oboje wyskoczyli z szybu wentylacyjnego i udali się w stronę korytarzy.
Szli powoli i rozglądali się z niepewnością na boki.
- Gdzie my właściwie idziemy? – Zapytał zniecierpliwiony Justin.
- W stronę pokoju zabaw dla dzieci. Tylko mam prośbę… - Zatrzymał się i spojrzał koledze w oczy – Nie uciekaj i spróbuj powstrzymać strach – Maikel odwrócił się i nacisnął klamkę drzwi, którą wcześniej zamykał. Justin ostrożnie spojrzał do środka. Upadł na kolana. Przy oknie stały straszne zmory, które wcześniej ich goniły. Odwróciły się w ich kierunku
– Wyrzuć broń na podłogę! – Krzyknął Maikel gdy spostrzegł, że jego towarzysz celuje w jednego z trupów.
- Ogłupiałeś? One nas zabiją! – Jego głos drżał.
- Nie zabija tylko błagam Cię! Wyrzuć tą cholerną broń! – Justin wyrzucił karabin w głąb korytarza
– Dziękuję – Maikel uśmiechnął się. Trupy zaczęły iść w ich kierunku. Kołysały się przerażająco na boki. Ich oczy, a raczej to co po nich zostało, wpatrywało się w nich. Maikel poszedł w ich kierunku i zniknął w tłumie.
- Idziesz czy nie?! – Zawołał jego głos – Tylko nie bój się! – Justin zacisnął mocno oczy i poszedł w ich kierunku. Nie patrzył dokąd zmierza. Czuł jedynie jak jego ciało ociera się o ich martwe i gnijące szczątki. W nos uderzył go potworny zapach zgnilizny. Wtedy ktoś chwycił go za rękę. Otworzył momentalnie oczy i ujrzał Maikela stojącego przy oknie. Justin obejrzał się za siebie na chwile i zobaczył, że trupy wyszły na korytarz.
- Gdzie one do cholery idą? – Zmarszczył czoło.
- Przyjechała po nas ekipa ratunkowa – Maikel wyjrzał przez okno. Na dworze stały karetki, wozy policyjne i uzbrojeni saperzy.
- No to jesteśmy uratowani – Uśmiechnął się Justin jednak Maikel spojrzał na niego z wyrzutem.
- To oni są zgubieni!
- Co? Czy ty widzisz ich sprzęt? – Jednak Maikel nie dał się zwieść pozorom. Wiedział, że stojący na dole ludzie nie mieli pojęcia o niebezpieczeństwie jakie ich za chwile czeka.
- Musimy ich ostrzec… - Rozejrzał się po pokoju lecz nic nie znalazł. Niespodziewanie w ciemnym koncie zobaczył dziewczynkę. Tą samą, która uratował mu życie. W swoich ramionach trzymała kurczowo misia. Powoli wstała i podała my długą, czarną latarkę. Maike od razu ją rozpoznał. Latarka Saimona. Mężczyzna szybko podbiegł do okna i zaczął świecić latarką raz ją włączając a za drugim razem gasząc.
* * * * * * *
- Oddziały gotowe? – Zapytał mężczyzna trzymający w ręku megafon – Musimy stamtąd wydostać naszych ludzi bo od 2 dni nie mamy z nimi żadnego kontaktu. Trzeba w końcu zobaczyć co tam się do cholery jasnej dzieje…
- Oddziały gotowe tylko czekają na pański rozkaz… - Wtedy porucznik spostrzegł migające w oknie na 4 piętrze światło
– Niech spojrzy Pan tam! - SOS… Nie wchodźcie do budynku… Niebezpieczeństwo… - Sierżant upuścił megafon na ziemię
– Wstrzymać akcję! I podać mi latarkę! – Jeden z żołnierzy podał mu ją w końcu.
* * * * * *
- Zauważyli nas! – Ucieszył się Justin – Co on wysyła?
- Odebrałem… Akcja wstrzymana… - Maikelowi opadł kamień z serca. Z ich powodu nie musieli ginąć teraz kolejni ludzie
– Ilu was jest… - Światło powtórzyło się jeszcze dwa razy. Maikel mignął dwa razy na znak ile ich zostało
– A co z resztą…
- Nie żyją…
* * * * *
- Nie żyją? Wysłałem tam 10 ludzi swoich najlepszych ludzi a tylko dwóch zostało? Co się tam do cholery dzieje? – Wtedy drzwi wejściowe otworzyły się szeroko.
* * * * *
Maikel i Justin usłyszeli strzały karabinów. Nie widzieli dokładnie co się dzieje ale mogli się domyślać.
- Przegrali… z martwymi zawsze się przegrywa – Powiedziała dziewczynka. Wtedy Justin ją zobaczył i usiał na ziemię. Jego dłonie trzęsły się ze strachu.
- Opanuj strach bo one przyjdą po Ciebie! – Powiedziała mała.
- Opanować? Byliśmy już uratowani! I co się stało? Twoi cholerni przyjaciele wydostali się stąd.
- Bo oni otworzyli drzwi… I wypuścili ich… - Maikel wyjrzał przez okno wiedział jedynie kołysające się postacie, które znikały w ciemnym lesie.
- Odeszły… - Sapnął ze szczęścia.
- Ale wrócą tu na dzień… Dlatego uciekajcie póki jeszcze macie czas… - Rozpłynęła się w ciemnym kącie.
- Justin wiejemy stąd! – Pomógł mu wstać i oboje zaczęli biec w kierunku wyjścia.
Po 10 minutach biegu w końcu byli przy wyjściu. Drzwi były rozwalone i wszędzie walały się kawałki metalu.
- Wysadzili je – Maikel pokręcił głową. Ostrożnie wyszli na dwór. Widok był przerażający. Po całej powierzchni ziemi porozrzucane były szczątki żołnierzy. Niektórzy z nich poruszali się jeszcze inni czołgali. W tłumie martwych i umierających stali jeszcze oni i dokańczali swojego dzieła. Oboje biegli ile sił w nogach w stronę pancernego wozu. Wskoczyli do niego i odpalili. Odjechali z piskiem opon. Pod kołami wozu czuli jak miażdżyli kości ludzi, którzy stali im na drodze. Nie mogli ich ratować. Oni w pewnym sensie byli już martwi.
- Uratowani – Justin oparł się o okno i patrzył jak ciemny las ucieka mu przed oczami – Uratowani…- Powtórzył.
Samochód jechał szosą.
* * * * *

„Potworna masakra na terenie opuszczonego szpitala… Znaleziono 150 ciał. W tym 30 cywili. Nie wiadomo jak dotąd co się wydarzyło. Sprawcy uciekli pancernym wozem policyjnym. Prawdopodobnie nie byli sami…”
* * * *
Czarnowłosa dziewczynka patrzyła przez okno pokoju dla dzieci jak słońce wynurzała się zza horyzontu. Wiedziała, że te chodzące maszyny do zabijania nie zdążą wrócić. Zdała sobie sprawę z tego, że w końcu wszystko się skończyło. Rozpłynęła się w ostatnim ciemnym koncie pokoju.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.unmei.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania/historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1